Drodzy Czytelnicy, zapraszam Was
do korzystania i komentowania tego bloga, którego główną misją jest polepszenie
prawnej świadomości w polskich małych firmach, wśród konsumentów, w naszej
społecznej codzienności. Zamierzenie wzniosłe, ale mam nadzieję, że nie nazbyt.
Z pewnym lękiem otwieram blogowy rozdział życia, ponieważ łączenie swobody
wypowiedzi internetowej z jednak dość ścisłym, precyzyjnym i – co tu dużo mówić
– nudnawym stylem adwokackim może stać się wyzwaniem trudnym do sprostania. A
chciałabym pisać językiem prostym o sprawach czasem niełatwych.
Historia autentyczna.
Kiedy szłam na swą pierwszą rozprawę jako świeżo upieczony adwokat, pojawiłam
się w sądzie z pewnym wyprzedzeniem. Usiadłam na ławeczce, wyciągnęłam akta,
przejrzałam je po raz setny, trochę się pokręciłam, wreszcie zbliżał się czas
wejścia do sali, zaczęłam nie bez satysfakcji zakładać togę. Obok siedziała
nieznana mi kobieta, czekająca do innej sprawy. Gdy założyłam togę, kobieta ta
chrząknęła z dezaprobatą. Następnie westchnęła. Później przewróciła oczami i
wreszcie zwróciła się do mnie: „No, naprawdę, nie mogę tego Pani nie
powiedzieć. Inny człowiek, inny człowiek. Tak pani wyglądała. A teraz – to i
proszę! Z kobiecości, to proszę pani, tylko te obcasy pani już zostały!”.
Pamiętam o tych obcasach. I choć
wykonuję może trochę „męski” zawód, to jednak – zawsze na obcasach. Gender-niegender,
jestem kobietą. Kobiety w pracy w naszej
rzeczywistości walczą prawie zawsze. A w mój zawód walka jest wpisana
dodatkowo. Orężem bywa tu pióro, którym postaram się Was nie zanudzić. Zapraszam!
Jeden z moich dobrych kolegów prowadzi kancelarię i od jakiegoś czasu utworzył spółkę z dwoma paniami po fachu. Połączenie dość unikatowe, a mam wrażenie, że im wyszło to na plus. Z pewnością są bardzie skuteczni.
OdpowiedzUsuń