Wysokie odszkodowania – ile mitu, ile prawdy?


Ostatnimi czasy media co jakiś czas dzielą się z nami sensacyjną informacją o horrendalnie wysokich odszkodowaniach/zadośćuczynieniach, jakie zasądzają sądy w sprawach, w których przywykliśmy raczej do skromniejszych wyroków. Za informacją idzie zwykle lawina komentarzy mniej lub bardziej błyskotliwych, a przy okazji również narasta góra lodowa nieporozumień.

Nie komentując obecnie żadnego z wydanych orzeczeń, chciałabym dziś na jedną tylko kwestię zwrócić Państwa uwagę. Jest to sprawa niestety trudna i nagminnie przysparzająca mnie osobiście sporo kłopotu. Zaś medialne informacje o wielomilionowych odszkodowaniach za „zwykły” tzw. uszczerbek, nie pomagają. Chodzi o wyjaśnienie klientom, dlaczego żądać możemy tyle akurat ile żądamy, a nie „milion pięćset sto dziewięćset”.
źródło: pl.wikipedia.org
Otóż gdy przytrafi nam się przykry wypadek, spowodowany czyimś niepożądanym działaniem (szkoda), mamy do tej osoby roszczenie o naprawienie szkody, ewentualnie również o tzw. zadośćuczynienie. Sprawę, o ile nie zostanie rozwiązana polubownie, kierujemy do sądu. Sęk w tym właśnie , że musimy ROZSĄDNIE stwierdzić ILE nam się tych pieniędzy należy. I to jest bardzo trudne. Jeśli za sprawą wypadku ujęło nam z życia kilka dni, tygodni, miesięcy czy nawet lat – to trudno przecież ten okres „wycenić”, prawda? Nasze życie jest bezcenne i przekładanie straconego czasu, a już w ogóle naszego bólu i cierpień na tysiące czy nawet setki tysięcy złotych, czy może nawet milionów, takie jakieś nieadekwatne się wydaje. A jednak dotychczas nikt nie wymyślił lepszego sposobu na wyrównanie szkód, niż zapłata kwoty „odpowiedniej”.

Szkopuł polega na tym, że to, co sądy zasądzają jako „odpowiednie”, dla każdego poszkodowanego, a w każdym razie dla znacznej większości, to zbyt mało. Zawsze zbyt mało. Podczas gdy zasady procesu cywilnego są nieubłagane. Żądaj tyle, ile ci zostanie zasądzone, w przeciwnym razie od „przegranej” części zapłacisz drugiej stronie koszty procesu. Na własne oczy widziałam orzeczenie, w którym pan za złamaną nogę domagał się o wiele za wiele. Sąd zasądził na jego rzecz  kwotę, którą następnie w ponad połowie pan musiał zwrócić stronie przeciwnej jako koszty procesu. I po raz kolejny, choć - mam nadzieję  - nienachalnie, namawiam do korzystania z pomocy profesjonalnego pełnomocnika. My wiemy, dzięki zebranemu doświadczeniu i badaniom, w jakich sytuacjach możemy żądać określonych kwot. I jedno z naszych najtrudniejszych zadań, to przekonanie klienta, że naprawdę w jego sprawie i interesie nie możemy żądać więcej. Choć zrozumiałe, że subiektywnie i złamana noga może być warta miliony, wiadomo, że sąd raczej zastosuje swoją miarę.

Zaś przywoływanie medialnych spraw – bo ten lub ów „dostał” kilka milionów, to dlaczego my o tyle nie wnosimy, nie pomoże. Idę o zakład, że skoro w większości przypadków poszkodowani w tych medialnych „milionowych” sprawach byli reprezentowani przez profesjonalistów, w każdej z nich musiał być szczególny powód do wystąpienia z tak wysokim roszczeniem. Przygotowany adwokat nie żądałby kwot nieadekwatnych, narażając klienta na zbyt wysokie koszty postepowania. Może więc najlepiej wybierać pełnomocników ze szczególną rozwagą, potem zaś już zdawać się na ich doświadczenie, dzięki temu nie narazimy się na stres i niepotrzebne wydatki. Z pewnością, gdy przyjdziemy do adwokata z wielomilionową sprawą, nie spuści on oczu i nie zrezygnuje z wygranej. Również i dlatego, że skromność w pracy, jak wiadomo, rzadko bywa naszą najmocniejszą stroną. J

4 komentarze:

  1. "Przygotowany adwokat nie żądałby kwot nieadekwatnych, narażając klienta na zbyt wysokie koszty postępowania. "

    Czy dobrze zrozumiałem że koszty postępowania są zależne od tego jak wysokiego odszkodowania żądam? Dlaczego i z czego wynika ta różnica?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie jest. Na koszty postępowania składa się cały szereg elementów, wśród których zawsze znajdować się będą koszty zainicjowania postępowania oraz honorarium pełnomocników stron (o ile strony mają pełnomocników, co w przypadku sporu z ubezpieczycielem jest pewnikiem co do ubezpieczyciela). Wartość przedmiotu sporu (czyli np. wysokość żądanego odszkodowania) warunkuje wysokość tych kosztów. Dla zainicjowania sprawy konieczne jest uiszczenie wpisu w wysokości 5% wartości przedmiotu sporu. Czyli jeśli wszczynamy sprawę za 100 tys., na początku płacimy do kasy sądu 5 tys. zł. Podczas procesu strony mogą być poproszone o wpłaty dalszych zaliczek np. na biegłych, o ile żądały takiego dowodu, jednak już te wpłaty nie będą uzależnione od wysokości żądania. Przyjmuje się stałe wartości kosztów poniesionych przez strony na obsługę prawną (pełnomocników) i te kwoty są znów zależne od wartości przedmiotu sporu, a wynikają z rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości w tej sprawie (np. dla spraw od 5 tys. do 10 tys. zł będzie to honorarium 1.200 zł, zaś np. dla spraw 50-200 tys. już 3.600 zł). Zasada jest taka, że ten, kto przegrywa spór sądowy, płaci wszystkie koszty (wpisu, biegłych, inne wydatki, a także honorarium adwokata drugiej strony zgodnie z rozporządzeniem). Jeśli więc odniesiemy szkodę w wysokości 10 tys. zł i o taką kwotę wystąpimy do sądu, zapłacimy na początku wpis w wysokości 500 zł lub nawet mniej, jeśli postępowanie będzie w prostszym trybie, na końcu zaś sąd zasądzi na naszą rzecz całą sumę 10.000 zł plus 1.200 zł honorarium naszego pełnomocnika, nakaże również drugiej stronie zwrócić kwotę 500 zł wpisu i ewentualnie zasądzi inne poniesione przez nas wydatki od drugiej strony na naszą rzecz. Jeśli jednak wystąpimy o 100 tys., a sąd zasądzi nam jedynie 10 tys., to na końcu postępowania sąd orzeknie, że sprawa została wygrana w 10% przez nas, a w 90% przez drugą stronę. W ten sposób będziemy zobowiązani do zapłaty 90% wszystkich kosztów procesu, zaś druga strona jedynie do 10%. Czyli w naszej sprawie sąd wprawdzie zasądzi nam 10.000 zł, ale drugiej stronie będziemy musieli zapłacić 3.240 zł kosztów procesu (90% z kwoty 3.600, która stanowi honorarium adwokackie przy wartości sporu 100 tys. zł), do tego z wpisu przepada nam kwota 4.500 zł (tylko 500 będzie zasądzone na naszą rzecz), nadto będziemy zobligowani do pokrycia kosztów przeprowadzonych opinii biegłych, optymistycznie, jeśli opinia kosztowała 2.500 zł, będziemy musieli zapłacić 2.250, a co, jeśli były dwie opinie? Tak czy inaczej, w naszej symulacji: w przypadku "trafionej" sumy, kończymy sprawę mając w ręku 11200 zł, przy "nietrafionej" 10.000 zasądzone minus 9.990 = zostaje nam w ręku... 10 zł! W obu przypadkach sąd zasądza 10.000 zł, jednak w pierwszym jest to kwota żądania, w drugim - 10% tej kwoty. Mam nadzieję, że przystępnie sprawę wyjaśniłam. :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nie podzielam Pani stanowiska ponieważ jest przepis art 100 kpc który może mieć zastosowanie. Nie mniej jednak trzeba wręcz walczyć o to aby sady zechciały łaskawie zasadzić wysokie odszkodowania i tj rola adwokata ponieważ działa to odstraszająca i nic tak nie boli jak konieczność komuś pieniędzy. Niestety holdowanie teorii miarkowania odszkodowania wobec każdego odmiennie prowadzi do niesprawiedliwych wyroków ponieważ każdy bez względu na swój status społeczny jest równy wobec prawa a podmiot odpowiedzialny za szkodę jest tym który taka szkodę wyrządził wobec czego to on wyłącznie ma ten problem powiedzmy aby zapłacił za szkodę i krzywdy. Proszę zauważyć ze wysokie odszkodowania np w usa od mcdonalda za oblanie klientki gorąca kawa spowodowało ze firma ta podaje gorące napoje w ochraniaczach właśnie po to aby zapobiegać na kolejnemu wysokiemu odszkodowanie. Jestem za uzyskaniem od sprawcy najwyzszego odszkodowania bo to działa mobilizująco również na potencjalnych innych sprawców szkody. Powoduje to ze każdy stara się pilnować na drodze aby nie spowodować wypadku a tak mamy samowolę dalej.. A co mi tam zrobią jeśli wypuszczę trochę więcej pyłów szkodliwych dla zdrowia i tak sąd nie zasadzi wysokiej kary. Taka mentalność powoduje ze żyjemy w takim a nie innym kraju. Gdzie każdy za nic nie odpowiada czy to urzędnik czy prezes spółki czy wreszcie sprawca wypadku (płaci za niego ubezpieczyciel) czyli my wszyscy z naszych składek.
    Pozdrawiam
    Inny adwokat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zakresie roli kompensacyjnej i budowania świadomości odpowiedzialności społecznej na tej podstawie - pełna zgoda i pisze o tym tu: http://www.adwokatnaobcasach.pl/2014/11/o-dzieciach-psach-i-psychologicznej.html.
      Co do art. 100 kpc, wprawdzie miałam przypadki, gdy sąd go zastosował, jednak są to przypadki naprawdę wyjątkowe, nie zaś po prostu, gdy żądający "przestrzeli się" z wysokością roszczenia. Z całą pewnością jestem za uzyskaniem ud sprawcy "wysokiego" (adekwatnego) odszkodowania, nie zaś za płaceniem mu kosztów postępowania z kieszeni klienta. To praktyka i doświadczenie umożliwia nam wykorzystanie wszystkich narzędzi, jakie daje prawo. Pozdrawiam.

      Usuń

Bardzo dziękuję za Twój komentarz :-)

Obsługiwane przez usługę Blogger.